niedziela, 3 sierpnia 2014

Rozdział XIII

~Dallas~
To ona. Po latach rozłąki znów ją widzę. Znów widzę jej uśmiech, jej włosy, jej oczy. To, co ma najpiękniejszego w sobie. Świdrowałem ją wzrokiem, moje oczy znów błyszczały. A ten chłopak z boku? Na początku traktowałem go trochę jak SlenderMan'a. Nie biegłem i nie wrzeszczałem, po prostu był on dla mnie 'bez twarzy'. Zauważyłem go dopiero wtedy, gdy dostrzegłem, że dłonie Jess są splecione z dłońmi innego chłopaka. Auć. Zabolało. Drobne ukłucie w sercu przerodziło się w ból, który zalał całe moje ciało. Skrzywiłem się i odwróciłem wzrok. Chciałem stąd odejść, ale ona już mnie zauważyła. Pozostałem więc w miejscu, a zakochani - jak mi się wtedy wydawało - zbliżali się ku mnie. Po chwili usłyszałem nieśmiały i jak najbardziej znajomy głos.
  - Dallas? - cichutki głosik Jess obudził od lat uśpione wspomnienia.
Wspólnie spędzone dni na zabawie i wygłupach. To wszystko ożyło, a kolorowe obrazy stanęły mi przed oczami. Ja i Jess nad jeziorem. Ja i Jess na huśtawkach. Śmiejący się. Cieszący się życiem. Pewnego dnia to wszystko straciłem. Nie wróciło to do mnie, moje miejsce zajął ktoś inny. Czułem jak moje serce pęka, zacisnąłem mocno pięści i przygryzłem usta, by powstrzymać łzy. Tak, chłopaki też czasem płaczą.
-Tak, to ja. Sporo lat minęło, co nie, Jess? - odparłem jąkając się nieco
Jej twarz była nieprzenikniona. Tylko jej oczy zdradzały wszystko. Tęskniła i jednocześnie bała się... Bała się naszego spotkania. Nie rozumiałem tego. Przecież u jej boku jest ktoś o niebo lepszy ode mnie. Przystojny, tajemniczy. Takich właśnie chłopaków lubią dziewczyny. A ja? Wieczne głupoty mi w głowie, jestem dziecinny, nie wart niczyjej uwagi. Nic mnie tu nie trzyma, a jednak stoję w miejscu czekając na odpowiedź.
-Tak – odparła z wahaniem. Przygryzła wargi wyraźnie się nad czymś zastanawiając. - Stęskniłam się.
Otworzyłem szeroko oczy ze zdumienia. Na jej policzkach pojawiły się urocze rumieńce. Jej wzrok uciekł gdzieś w dal. Spojrzałem na jej towarzysza. Uśmiechał się uprzejmie, nie widać było po nim ani śladu zazdrości.
-Ja też się stęskniłem, Jess. Czekałem na Ciebie. W końcu się pojawiłaś. - powiedziałem
- Mam nadzieję, że nie jest za późno. - odparła
Wzruszyłem ramionami. Oczywiście, że nie jest za późno. Przecież wciąż ją kocham! Z miłości nie jest łatwo się wyleczyć.
-Chyba musimy sobie wyjaśnić kilka spraw, prawda?
~Caroline~
Okolica była niezwykle piękna. Jednak ja nie potrafiłam poświęcić jej wystarczająco czasu. Przez cały czas wpatrywałam się w ekran telefonu w oczekiwaniu na wiadomość czym niezwykle irytowałam dziewczyny. Czasem mogłyby odpuścić. Wiem, troszczą się o mnie, bla bla bla. Ale to moje życie i to właśnie ja będę decydować co zamierzam robić.
-Caro! Caro! Caro!!!
Z zamyślenia wyrwał mnie natarczywy( i zdecydowanie upierdliwy) głos Claudii. No tak. Znowu dostanę burę.
- Czy ty zamierzasz spędzić całe swoje nudne życie patrząc się w telefon? Serio? S e r i o?
Przewróciłam oczami.
- Nawet jeśli, to nic Ci do tego- odparowałam
Claudia ewidentnie się zbulwersowała.
- No masz rację! Nic mi do tego. Bo ja wcale nie jestem twoją przyjaciółką, no przecież!- ironizowała
Nikt tego nie rozumiał. Każdy kogoś miał. K a ż d y. Poza mną. Claudia miała Mariusa ( no proszę, widać, że między nimi coś iskrzy.), Jessica miała tego swojego kolesia stąd, a Nath ewidentnie kręciła z Mattem. A ja jestem sama. Zawsze jestem sama. Nikt nie wie, jak wspaniale się czuję, kiedy ktoś napisze mi kilka miłych słów na Facebook'u. Nie przeszkadzają mi nawet słowa z podtekstem erotycznym. Ja po prostu tak bardzo potrzebuję bliskości drugiej osoby, że nie potrafię sobie z tym poradzić. Wiem o tym, ale nie zamierzam tego zwalczać. To cudowne uczucie.
~Nathalie~
Wyłączyłam się. Przestałam myśleć o czymkolwiek. Bo też jaki ma to sens? Szłam przed siebie mechanicznie nie zważając na nic. Wiedziałam, że Claudia kłóci się z Caro, ale ignorowałam to. Nie zwróciłam nawet uwagi na to, że Mark złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie w obawie, że dziewczyny zaraz skoczą sobie do gardeł. Nic. Pustka. Nada. I to mi odpowiada. Dlatego nie zdążyłam zareagować kiedy pędzący samochód potrącił nas na skrzyżowaniu sam lądując daleko poza drogą do góry kołami.