piątek, 18 lipca 2014

Rozdział XI

Byliśmy już przed domem ciotki. W progu czekał na nas uśmiechnięty wuj. Bardzo się za nim stęskniłam. Uśmiechał się tak uroczo, a kiedy to robił wokół twarzy miał urocze zmarszczki, które dodawały mu powagi. Jenna i John nie mają dzieci, oboje są niepłodni. A tak bardzo kochają dzieci ! Właśnie dlatego zaprosili mnie i moich znajomych. Podbiegłam szybko do wuja i zarzuciłam mu ręce na szyję. Przytuliłam się do niego z całej siły.
  - Wujek ! - krzyknęłam uradowana. - Oj, jak się stęskniłam.
Wtuliłam się w jego ciepłe ciało. Wzięłam głęboki oddech, wdychając słodkawą woń wody kolońskiej. Mojej ulubionej.  Nagle przypomniało mi się, że wujek jeszcze nie zna moich znajomych. Czym prędzej ich sobie przedstawiłam.
  - To co, pokazać Wam wasze pokoje ? - zaczęła ciocia.
Prowadzili nas na górę. Z tego co pamiętałam wujek z ciocią swój pokój mieli na dole. Na górze znajdowały się dwa puste pokoje z łazienką. Jedną łazienką. Tak, to jest warte podkreślenia. Będziemy w szóstkę korzystać z jednej łazienki. Ale o tym postaram się nie myśleć.
  - Dziewczyny będą w jednym pokoju. Każdy ma oczywiście oddzielne łóżko. - mówił wujek, kiedy wchodziliśmy po schodach. Nasz pokój  był dużo mniej przestronny w porównaniu z pokojem chłopaków. Trochę się martwiłam, czy się nie pozabijają tam razem. A może będzie wręcz przeciwnie ? Może skłoni ich to do wyciągnięcia rąk na zgodę ? Kiedy tylko o tym pomyślałam kurczowo złapałam się tej myśli i jej nie puszczałam. Postanowiłam też, że porozmawiam z nimi, z każdym z osobna. Chciałabym się dowiedzieć o przyczynie konfliktu.
Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Przed wejściem do jego pokoju zapukałam cicho myśląc, że śpi. Okazało się, że siedzi na łóżku i czyta książkę.
Jej okładka była zniszczona, widać było, że wielokrotnie używana. Kiedy podeszłam bliżej moim oczom ukazał się tytuł.
  - Wichrowe Wzgórza ? - spytałam ze zdziwieniem
W XXI wieku niewielu ludzi czytało tego typu książki. Chyba, że jako szkolną lekturę.
Matt podniósł wzrok znad książki. Gestem pokazał mi, bym usiadła. Potulnie opadłam na skraj łóżka, które wydało mi się bardzo wygodne. Wiedziona tym przeczuciem usiadłam dalej, opierając plecy o chłodną ścianę.
  -Dlaczego nie poszłaś z pozostałymi na spacer? - nie umknęło mojej uwadze, że nie podjął tematu dotyczącego wybranej przez niego lektury.
Marius, Nath, Clau i Caro poszli na spacer po okolicy. Chcieli mnie wziąć jako przewodnika, ale ja, zwęszywszy okazję zgrabnie wymigałam się od tego mówiąc, że chcę pobyć trochę z rodziną. W końcu wypadałoby spędzić z nimi trochę czasu, prawda?
  - Chciałam z Tobą porozmawiać - odparłam z chwilowym opóźnieniem.
Jego twarz wyrażała zaintrygowanie, lecz oczy pozostały poważne.
  - Co się dzieje między tobą a Mariusem? - spytałam prosto z mostu.
Matt nawet nie mrugnął. Siedział tak nieruchomo, miałam nawet wrażenie, że przestał oddychać. Spojrzałam na swoją dłoń, która nagle zaczęła mnie nieco pobolewać. Okazało się, iż z nerwów zdrapałam sobie skórę przy paznokciu, aż do krwi. Przeklęte zadziory! Mimowolnie przysunęłam rankę do ust czyszcząc i zasklepiając nieco nowo powstałe zadrapanie.
  - Przepraszam. Masz może chusteczkę ? - udawałam, iż nie widzę tego obrzydzenia w jego oczach.
Bez słowa podał mi chusteczkę. Nie wiedziałam dlaczego, ale w mojej krwi coraz szybciej zaczęła krążyć adrenalina, a serce o mało nie wyskoczyło mi z piersi. Moje ciało przygotowywało się do walki o której istnieniu nie wiedziałam.
  -Serce Ci wali - powiedział cicho Matt
Twarz miał przesłonioną smutkiem i goryczą. Jakby pragnął coś zrobić, ale nie wiedział, czy może. Czy da radę. Swoim postępowaniem raz po raz zbijał mnie z pantałyku.
Przyłożyłam dłoń do piersi w miejscu, gdzie znajdowało się moje serce, jakbym w ten sposób chciała je nieco uciszyć. Niestety, było ono bardzo nieposłuszne. Matt westchnął.
  - Marius i ja... - zrobił krótką przerwę by nabrać odpowiednią ilość powietrza do płuc - Poznaliśmy się wiele lat temu. Wiele czynników niezależnych od nas sprawiło, że nasze relacje nieco się skomplikowały.
Miałam wrażenie, że Matt mówi tak ogólnie jak tylko się da. Że próbuje odwrócić moją uwagę od najistotniejszych wydarzeń.
  - Podasz mi jedną sytuację ? - spytałam uśmiechając się delikatnie.
Wiedziałam, że pomimo uśmiechu w moich oczach widać było zaintrygowanie i powagę. Oba uczucia zdawały się ze sobą kłócić, które jest ważniejsze.
Usta Matta zacisnęły się w cienką linię. Widać było jak na dłoni, iż walczy ze sobą.
  - Marius podobnie jak ja utracił rodziców. To była wielka tragedia. Przynajmniej dla niego. Ja ... - zawahał się, ale tylko na chwilkę. - Chciałem mu pomóc. Jednak on mylnie zinterpretował moje intencje. Od tamtego czasu niezbyt się lubimy.
Zaskoczyło mnie to, co mi powiedział. Liczyłam raczej na gorącą opowieść o tym, jak jeden drugiemu odebrał dziewczynę. Pomyliłam się jednak.
Zaczęłam działać za pośrednictwem intuicji i przede wszystkim serca, które bardzo im współczuło.
Przytuliłam tego bezbronnego chłopca, na którego w życiu zwaliło się za dużo problemów. Znieruchomiał. Jednak po chwili objął mnie delikatnie i wyszeptał do ucha:
  - Dziękuję, Jess. Brakowało mi tego wsparcia. Czułem, że muszę to komuś powiedzieć. Dziękuję, że mi na to pozwoliłaś.



Przy­jaciele są jak ciche anioły, które pod­noszą nas, gdy nasze skrzydła za­pom­niały jak latać.
_________________________________________________________
Ponieważ w zeszłym tygodniu nie było rozdziału, a rozdział X jest dość krótki, to postanowiłam wstawić XI. Mam nadzieję, że to miła niespodzianka :)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz